Sybiracy są świadkami, w których głos należy się wsłuchiwać


       „Pamięć ocalała, bywa  jednak i tak,  
           że i Ona  potrzebuje ocalenia”. 
 
                 Barbara Janczura.
 
 
         10 lutego 1940 roku wywożono całe rodziny.
     
        13 kwietnia 1940 roku wywożono kobiety z dziećmi, ponieważ dwa dni wcześniej aresztowano mężów i ojców.

Czytając i słuchając wspomnień Sybiraków zauważyć można odmienność w opisach z dwóch powodów:

Najtragiczniejszy był los polskich sierot, które kierowano do sowieckich sierocińców tzw. dietdomami. Oprócz obowiązkowej nauki języka rosyjskiego, zmuszano je do różnych prac na rzecz tych domów, kierowano do ciężkich prac kołchozowych.

Bez rodziny, bez pomocy opiekunów czy tez znajomych ich życie, walka o przetrwanie, była z góry przegrana.
 
 

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Tułacze losy - Ryszard Przewłocki



                
                      
  Tułacze losy - Ryszard Przewłocki 

                                     fragmenty wspomnień


Jan Przewłocki-pierwszy po prawej stronie

  Ryszard Przewłocki urodził się 17 kwietnia 1932 roku w Dubnie, małym powiatowym miasteczku na Wołyniu. Razem z rodzicami i bratem mieszkał przy ulicy Nadbrzeżnej. Jego ojciec, Jan, urodzony w 1899 roku, był policjantem w Dubnie. Matka, Maria z domu Drozd, urodzona w roku 1905, prowadziła dom i opiekowała się dziećmi. Brat Henryk był od niego o rok młodszy – urodził się w 1933 roku.


Policja w Dubnie



Ojciec Ryszarda został aresztowany razem z innymi policjantami i wywieziony do Ostaszkowa. Przez 60 lat nie było żadnych wiadomości o jego losie. Dopiero w roku 2000 Ryszard znalazł nazwisko ojca na liście ofiar katyńskich. Okazało się, że uwięziony był w Ostaszkowie, rozstrzelany w Twerze i pochowany został w Miednoje. Matka Ryszarda nigdy nie dowiedziała się, co stało się z jej mężem i ojcem jej dzieci. Zmarła w 1993 roku i jest pochowana w Perth w Zachodniej Australii.

Jan Przewłocki z synami , Henrykiem i Ryszardem
 
Gdy wybuchła wojna Ryszard Przewłocki miał prawie 8 lat. Do tego czasu wiódł spokojne życie dziecka, nie zmącone troską o sprawy doczesne.

Niektóre daty i wydarzenia pozostają w pamięci na zawsze. Ale datę 13 kwietnia1940 roku Ryszard pamięta do dziś. Tak oto wspomina tamten dzień: Trzynastego kwietnia 1940 roku około godziny 3.30 rano usłyszeliśmy głośne stukanie w drzwi kolbami karabinów i rozkaz „odkrojcie dwiery”. W domu były trzy osoby - jego matka oraz on i brat. Matka otworzyła drzwi i do środka wtargnęło kilku rosyjskich żołnierzy. Pytali czy mają broń i zrobili rewizję całego domu. Kazali pakować się do wyjazdu. Matka znała dobrze język rosyjski, więc zapytała żołnierzy gdzie jadą i co ma zabrać ze sobą. Żołnierze nie chcieli nic powiedzieć. Ale potem powiedzieli, że jadą do ojca i żeby dużo nie pakować, bo tam gdzie jadą niczego im nie będzie potrzeba, „tam wsio budiet”. Ryszard opowiada:

Mama im wcale nie wierzyła i z ciotką, która mieszkała obok i usłyszawszy hałasy przyszła, zaczęły pakować wszystko, co było pod ręką. Przeważnie ciepłe ubrania, bieliznę, koce, jedno futro, żywność, no i fotografie te które do dzisiaj si ę zachowały.

Załadowali nas na sanie i po krótkim czasie znaleźliśmy się na stacji kolejowej w Dubnie.

Tak zaczęła się gehenna deportacji poprzez Region archangielski, Ural, Uzbekistan zakończona ucieczką z ZSRR przez Teheran do Afryki, ale już bez Henryka, który pozostał na zawsze w syberyjskiej ziemi Gdy dowiedzieli się, że ogłoszona została amnestia dla Polaków, a generał Sikorski organizuje wojsko polskie, matka postanowiła jak najszybciej dostać się do polskiej placówki gdzie było mobilizowane polskie wojsko.

Był marzec 1943 roku, kiedy dotarli do Afryki.

Na kontynencie afrykańskim mieszkali w obozach dla bezdomnych zesłańców do 1950 roku. Gdy rozpoczęła się likwidacja polskich placówek w Afryce, w październiku 1949 roku otrzymali dokument, który potwierdzał ich tożsamość, wskazywał na status zesłańca i umożliwił im wyjazd do Australii.



Kazik Majewski
Ojciec Królikowski
Rysiek Przewłocki

Napisałem swoje wspomnienia z Afryki gdzie mieszkaliśmy przez siedem lat. Zaraz po amnestii udało się nam dostać do Persji przy wojsku Polskim Generała Andersa. Następny nasz przystanek to był już w Afryce wschodniej. Nazywam się Rysiek Przewłocki i teraz mieszkam w Australii od 1950 roku.
Teraz muszę przyznać ze cuda się dzieją. Na tym zdjęciu obok mnie i trzeci z lewej jest Kazik Majewski. Dzisiaj przeglądałem swój pamiętnik z Afryki i znalazłem Kazika wpisanie to mego pamiętnika.
Kazik należy do naszej grupy Kresy - Siberia i kiedy ja odpowiedziałem na jego e-mail on mnie w swojej odpowiedzi wspomniał kilka nazwisk jego nauczycieli które ja poznałem. Wysłałem mu to zdjęcie i zapytałem czy on na nim jest. Gdy otrzymałem twierdzącą odpowiedź byłem przeszczęśliwy, że po przeszło 60 latach możemy się spotkać. Przeszukałem swoje wspomnienia i w moim pamiętniku odnalazłem ręcznie pisana stronę zapisaną przez Kazika. Pamiętam, że w klasie każdy uczeń miał pamiętnik bo chyba każdy z nas wiedział, że ten obóz to tylko chwilowy przystanek w naszym życiu.
W dzisiejszych czasach Kazik Majewski prowadzi polski program radiowy z USA w każda niedziele o 9 rano (US czas) jego strona komputerowa jest taka:
http://www.wnhu.net/ .
Musze z góry zaznaczyć, że nasza młodzież afrykańska była bardzo towarzyska i współpracowała z nauczycielami i jeden z drugim. Nie było bitw nawet poza godzinami szkolnymi. Urządzaliśmy ogniska harcerskie, przedstawienia, wycieczki w buszu, piłka nożna, siatkówka, zadania domowe i na głupoty jużnie było czasu.
Początki w Afryce były bardzo trudne. Ja mieszkałem z mama w jednym z tych glinianych domach gdzie nie było okien tylko siatka od moskitów. Nad każdym łóżkiem była siatka i wszyscy musieli spać pod siatka bo komary by zagryzły nas na śmierć. Gdy przyjechaliśmy do osiedla Bwana M'kubwa (Wielki Pan) ja miałem tylko jedna parę spodni i gdy mam je prała to siedziałem w łóżku i czekałem aż one wyschną.
Szkołę powszechna skończyłem w tym obozie ale gimnazjum to było już 300 km na południe w innym osiedlu kolo Lusaki. Tez były smutne czasy bo żyłem bez mamy ale było dużo kolegów i często, może nawet raz w miesiącu otrzymywałem paczki od mamy w których były ciastka i inne smakołyki. Dwa razy w roku odwiedzałem mamę.
U nas w szkole każdy uczeń miał pamiętnik I ja tez miałem gdzie miedzy innymi wpisał się do mnie Kazik Majewski.Na tym zdjęciu ja jestem w pierwszym rzędzie drugi od lewej a Kazik jest obok mnie trochę podwyższony na kolanach.







Tekst przesłany przez Ryszarda Przewłockiego z Australii