Sybiracy są świadkami, w których głos należy się wsłuchiwać


       „Pamięć ocalała, bywa  jednak i tak,  
           że i Ona  potrzebuje ocalenia”. 
 
                 Barbara Janczura.
 
 
         10 lutego 1940 roku wywożono całe rodziny.
     
        13 kwietnia 1940 roku wywożono kobiety z dziećmi, ponieważ dwa dni wcześniej aresztowano mężów i ojców.

Czytając i słuchając wspomnień Sybiraków zauważyć można odmienność w opisach z dwóch powodów:

Najtragiczniejszy był los polskich sierot, które kierowano do sowieckich sierocińców tzw. dietdomami. Oprócz obowiązkowej nauki języka rosyjskiego, zmuszano je do różnych prac na rzecz tych domów, kierowano do ciężkich prac kołchozowych.

Bez rodziny, bez pomocy opiekunów czy tez znajomych ich życie, walka o przetrwanie, była z góry przegrana.
 
 

poniedziałek, 31 stycznia 2022

Prochy Sybiraka- Barbara Janczura

Prochy Sybiraka- Barbara Janczura

Nie wiem kim byłeś,
Jak się nazywałeś,
Kto cię pochował w tym stepie,
Czy ktoś odmówił nad Tobą
Chociaż jedną modlitwę
Chociaż wieczny odpoczynek?

Jaka przyczyna twego zgonu była?
Czy umarłeś z głodu,
Czy z ciężkiej pracy,
A może z choroby ciężkiej,
Wycieńczenia czy chłodu?

Kto był przy tobie
w ostatniej chwili życia?

Świat bez krat- Barbara Janczura

Świat bez krat- Barbara Janczura

Do Polski wracaliśmy
różnymi drogami,
pieszo,
pociągiem bez krat,
ach, jaki piękny ten świat,
świat bez krat.

Z tobołkiem w ręku,
bez butów,
w koszulach z worków uszytych,

Skarga duszy-Barbara Janczura

Skarga duszy - Barbara Janczura

Bezlitosny czasie,
zmniejszasz szeregi nasze,
siła i hart ducha nas trzyma,
by dać świadectwo,
świadectwo prawdzie:
okrutnym czasom zesłań,

Etapy rozpaczy - Barbara Janczura

Etapy rozpaczy...- Barbara Janczura

Droga nasza ciężka była.
Pierwszy odcinek najtragiczniejszy:
aresztowania,
śledztwa gehenna,
wywózki,
łagry,
więzienia,
zesłanie.

Drugi odcinek już radośniejszy,
powrót na łono ojczyzny.
Nie było kwiatów,
nie było orkiestry,
ni braw triumfalnych.
Było zakłopotanie-
władz PRL-owskich.
Och ironio losu!
Wszak wrócili Polacy
z "raju" bolszewickiego.

Długie lata nastały,
wstydliwe milczenie o Polakach

Moje Jutro - Barbara Janczura


Moje Jutro - Barbara Janczura

Siwy włos na  mojej
skroni ,
Dzieci, rodzina, dom.
To moje Jutro
już nowe, spokojne
A jednak-
Cienie przeszłości
Wciąż we mnie tkwią.

Śmierć matki i brata,
Choroby i strach,
I praca za ciężka

Biały kwiatek II - Stanisława Wiatr-Partyka


Biały kwiatek II - Stanisława Wiatr-Partyka

Stary modlitewnik tajemnice kryje
Znalazłam cię kwiatuszku po tylu tylu latach
Witaj. No cóż jak widzisz- jeszcze żyję,
Nie jestem głodna i nie chodzę w łatach.
A ty? To smutne ... co się z tobą stało?
Z wdziękiem twoim ulotnym jak skrzydło motyla,
Z twym zapachem, kształtem, z twoją barwą białą-
Rozpadasz się zupełnie, jeszcze moment...chwila...

To ja zerwałam ciebie dawno i daleko.
Mieliśmy wtedy wiele wspólnego ze sobą.
Też dopiero rozkwitłeś. Bielutki jak mleko

Przesłuchanie-Barbara Janczura


Przesłuchanie -Barbara Janczura

Tysiące osób w jednej sali,
o betonowej posadzce,
jak śledzie w beczce.

Teraz kibel to parasza,
ryzykowne jest z niego korzystanie
Po takiej wędrówce,
nie ma powrotu na swoje miejsce.

Mur daje oparcie.
Niesie i niebezpieczeństwo-

Wnukowie Sybiraków- Marian Jonkajtys


Wnukowie Sybiraków- Marian Jonkajtys


Ballada z muzyką napisaną przez Czesława Majewskiego

Naszym Babciom, naszym Dziadkom na zesłaniu
W Kazachstanie, wśród Sybiru wiecznych lodów -
Wiarę w Boga i Wolności ukochanie
Wyrywano z serc katorgą, wszami, głodem...
Po pół wieku prawie, w czasach PRL-u,
Pod rządami wiernych Kremla zauszników,
Wyrywano w polskich szkołach - w tymże celu -
O Syberii kartkę z polskich podręczników.

Wnukowie Sybiraków!
Stajemy przed pytaniem
O sens całego życia:
Czy ważne BYĆ?... czy MIEĆ?...
Czy wspólny Dom - Ojczyznę,

„Szpitalik”- Barbara Janczura

 „Szpitalik”- Barbara Janczura

Zachorowałam-
tyfus dostałam,
plamisty i brzuszny,
do „szpitalika” trafiłam.

Makabryczne warunki tam panowały,
piętrowe prycze z gołymi deskami,
brak lekarstw,
jedzenie liche.

Wszy nas obłaziły,
chorobę przenosiły.

Obozowe"eldorado" - Barbara Janczura

 Obozowe"eldorado" - Barbara Janczura


Robactwo wszędzie było.
Pluskwy, wszy to codzienność.
Mydła i wody nie było.
Cierpieliśmy-
moralnie i fizycznie.

40 dkg gliniastego chleba
na dzień cały nam dano,
miało starczyć do jutra-


nie wystarczało.

Na obiad zupa "bałanda":

Pragnęłam żyć- Barbara Janczura

Pragnęłam żyć- Barbara Janczura

Do wagonów nas upychano,
Ciasno - jeden obok drugiego.
Ciasno, ach jak ciasno było.
U góry - jedno zakratowane okienko.

Noc makabryczna była.
Zewsząd nawoływania słychać:
- Marysiu!
- Stasiu!
- mamo!
- maaamo!
- maaamusiu!...

Stek wyzwisk rzucanych
przez konwojentów,
zagłuszał nawoływania.

Kołyma- Barbara Janczura

Kołyma - Barbara Janczura

W kopalni złota byłem.
Nagich nas w dół spuszczano.
Szmaty specjalne
na dole dawano.

Nie myślcie moi mili,
że te ubrania jak teraz.
Szmaty takie specjalne,
by złota nie ukrył który.

Ziemia wokół była czerwona.
60m pod ziemią…
zostałem tzw. górnikiem-
kilofem rąbałem ziemię,

Wygnany z cichej własnej chaty- Eugeniusz Kunc



     

        Wygnany z cichej własnej chaty- Eugeniusz Kunc


Urodziłem się w 1927 r. we wsi Sztutowa, powiat Jaworów, województwo lwowskie. Miałem dwóch braci. Starszy był marynarze m, służył początkowo w marynarce wojennej, później w handlowej na statku Batory. Drugi uczęszczał do gimnazjum w Jaworowie, a ja najmłodszy do szkoły powszechnej. W grudniu 1939 r. władze radzieckie rozpoczęły rozkułaczanie „bogaczy”. Wyglądało to w ten sposób, że po oględzinach zborów płodów rolnych i inwentarza zabierano to, co zdaniem urzędników było zbędne właścicielom i rozdawano innym. W ten sposób zabrano nam jedną z dwóch krów i zboże. Następnie rozkazano przenieść się do sąsiada, bo nasz dom był obszerny i mogło w nim zamieszkać więcej osób. To były wstępne zabiegi, zapowiadające nadejście zła, okrucieństwa, bezprawia, ludobójstwa w imię niezrozumiałych celów nieuwzględniających praw człowieka zwłaszcza, jeśli tym człowiekiem był Polak).

10 lutego 1940 roku w nocy załomotano kolbami do drzwi. W domu byli rodzice i ja, 13-letni wówczas chłopiec. Kazano nam w ciągu pół godziny spakować się i wyjść. Ojca i mnie ustawiono pod ścianą z lufą karabinu przy głowie. Matka mogła zabrać tylko tyle, ile udźwignie. Wzięła pierzynę, trochę ciepłego ubrania i jedzenie. Ten tobołek wrzucono na sanie, a nas przez głęboki śnieg w trzydziestostopniowym mrozie pędzono w nieznane. Takich jak my było wielu. Spędzono wszystkich do Domu Ludowego w naszej wsi, który napełnił się w krótkim czasie inną niż zwykle muzyką. Płacz 

NOCE KAZACHSTAŃSKIE-Jerzy Walden

NOCE KAZACHSTAŃSKIE-Jerzy Walden

Cóż, że we dnie nie myślę, uciekam najdalej
Od wspomnień co bez przerwy powracają do mnie -
Od Placu Zbawiciela, od Hożej, do Alej...
Ale nie ma lekarstwa, by uciec od wspomnień!

I tak dniami się włóczę przez kazachskie piaski,
Pragnąc zatrzeć tęsknotę, ale nie potrafię
I chciałbym, aby martwy krajobraz kazachski

NIEDOKOŃCZONY RÓŻANIEC- Jan Krupa

 

NIEDOKOŃCZONY RÓŻANIEC- Jan Krupa


Pamięci Mariana Jonkajtysa

Przesuwał w myślach
paciorki wagoników,
modlił się...Oczy myślał
kiedy już wiedział,
o bliskim kresie dni?"Ja im obiecałem
że on zawiśnie
na brzozowym krzyżu
otoczony świadectwem

Tułaczka przez śniegi Syberii - Lucyna Wojno


                                                                     
            
              ♦Tułaczka przez śniegi Syberii - Lucyna Wojno♦



Urodziłam się 23 kwietnia 1931 r. w Łomży. Moja mama Wiktoria Śliwowska z Łuniewskich h. Ślepowron, była chora i dla podtrzymaniu ciąży leżała w szpitalu w Łomży. Zachorowała na grypę. Leczenie w tamtych czasach było niestety słabe. Wystąpiły powikłania, najbardziej ucierpiało serce. W Łomży przyszłam na świat. Mama nie odzyskała zdrowia i zmarła, kiedy miałam dwa lata i cztery miesiące. Moim wychowywaniem zajęła się młodsza siostra mamy – Kazimiera, która potem została żoną mojego taty Juliana, a dla mnie drugą matką. Z tamtych dni wczesnego dzieciństwa pamiętam tylko scenę, kiedy obok trumny z ciałem matki klęczał na jednym kolanie mój ojciec Julian, a na drugim kolanie siedziałam ja i wycierałam chusteczką łzy płynące mu po policzku.

Mieszkaliśmy we wsi Buczyno Mikosy pow. wysokomazowiecki na Podlasiu. Ojciec Julian Śliwowski h. Jasieńczyk był podoficerem Wojska Polskiego i w 1939 r. walczył z sowietami w okolicach Lwowa. Tam nie dostał się w sowieckie ręce, bo zdołał uciec. Tereny powiatu wysokomazowieckiego po 17

Z posługą duszpasterską w Kazachstanie - Ks. Józef Kuczyński


Z posługą duszpasterską w Kazachstanie - 
Ks. Józef Kuczyński


Wyjeżdżając z Workuty, byłem już zdecydowany, że pojadę do Kazach-stanu. Przedtem jeszcze odwiedziłem strony rodzinne. Pojechałem najpierw z dziękczynieniem do dobrodzieja Chomickiego, który padł przede mną na ko-lana, a ja przed nim. A gdy usłyszał, że jadę do Kazachstanu – znowu na kolana. Wyposażyli mnie tam w szaty liturgiczne, organista zrobił mi 10 różnych zdjęć i potem przysłał setki odbitek. Bronio radził: zostawić 50, resztę spalić. Miałem z tym ogromne kłopoty.
Potem dotarłem do matki, u której po latach rozstania przebywałem 12 dni. Następnie wyjechałem do Kazachstanu. Na miejsce przybyłem w czerwcu. Zameldowałem się i jakoś mnie nie pytano, gdzie pracuję, czy gdzie będę pracować. Nie odprawiając nawet nabożeństwa w niedzielę pojechałem od razu do Karagandy i Akmolińska odwiedzić przyjaciół i towarzyszy z więzień i 

Byłam zesłana na Sybir - Tamara Pfeiffer z domu Kowalczyk


     

  ♦Byłam zesłana na Sybir - Tamara Pfeiffer z domu Kowalczyk♦

                                        córce Annie i wnuczce Agacie
                                                        Nie zapomnijcie!



Rodzice moi pobrali się w 1919 r. w Stawropolskim Kraju. Dziadek Kazimierz Kowalczyk – ko-lejarz był wysłany z Piotrkowa Trybunalskiego do pracy na kolei do Stawropola wraz z całą rodziną – żoną Józefą, synami Józefem (1896 r.) i Władysławem (1898 r.).
Tam właśnie poznali się moi rodzice – Józef Kowalczyk i Agata Gonczarewicz. Matka była Rosjanką.
Do roku 1939 mieszkaliśmy na Kresach Wschodnich stacja Bereza Kartuska, wieś Błudeń.
Ojciec zajmował się handlem i pracował społecznie; był założycielem Spółdzielni „Społem” co bardzo denerwowało Żydów. Poza tym był zagorzałym zwolennikiem Piłsudskiego.
17 września 1939 r. wkroczyli do nas Bolszewicy. Pamiętam, że Żydzi wraz z miejscowymi komunistami zorganizowali powitanie z kwiatami. Mieli na ramionach czerwone przepaski i karabiny.
24 września ojca i ośmiu innych mieszkańców Błudnia (m.in. Michała Bieńko, Konstantego Kolińskiego, kierownika szkoły oraz Konstantego Moraczewskiego) aresztowano i po kilku dniach osadzono w więzieniu w Prużanach. W 1940 r. w maju ojca wraz z innymi wywieziono w głąb Rosji i ślad po nim zaginął. Zostałyśmy same: mama (1898 r.), siostra Lola Helena (1921 r.), i ja Tamara (1929 r.).
W 1940 roku zaczęły się deportacje Polaków w głąb Związku Radzieckiego. Wiedziałyśmy, że nas również nie ominie wywózka. W nocy z 20 na 21 czerwca 1941 r. – wielkie łomotanie do drzwi. Weszli NKWD-ziści i miejscowi komuniści.. Zaczęła się rewizja, wszystko powywracano do góry nogami, no i naturalnie skrupulatnie przeglądano album z fotografiami.
Powiedziano nam, że wysiedlają nas w baranowicką obłaść, wiedziałyśmy, że to wierutne kłamstwo, że czeka nas Syberia. Mamę 

Wspomnienia z zesłania na Sybir - Genowefa Klauzer

                                            

                       Wspomnienia z zesłania na Sybir - 

                             Genowefa Klauzer domu Białobrzewska


Do czasu zesłania nas na Sybir mieszkałam wraz z rodziną na Kresach w osadzie Planta, pow. baranowicki, woj. nowogródzkie. W dniu 10 lutego 1940 r. w nocy przyjechali saniami politruki do naszego domu, kazali podnieść ręce do góry, dwóch stało z bronią w ręku obok niego. Wszystkich pobudzili i kazali ubierać się. Ojcu i matce odczytali „rozkaz”, że za to, że ojciec jest piłsudczykiem i ma nadaną ziemię za zasługi wojenne w 1921 r. zostaje zesłany wraz z rodziną w głąb Rosji. Wszyscy się trzęśli z zimna i przestrachu, bo mróz był tej nocy 40C, a oni pootwierali drzwi i okna.

Rodzina moja składała się z ojca, matki i ośmiorga dzieci. Ja byłam najstarsza i miałam 16 lat, najmłodszy brat miał półtora roku. Na taką drogę trzeba było ciepło się ubrać. Dzieci były poowijane w koce, układane na saniach jak śledzie i przykryte pierzynami. I tak wieźli nas na stację Leśna w odległości 20 km. Po wyjechaniu na drogę zrobiło się widno i zobaczyliśmy wówczas, że to nie tylko my, ale wszystkich osadników z osady wywożą. Cały sznur furmanek już jedzie w kierunku stacji, a było 29 rodzin osadników i były one bardzo liczne. W Leśnej już były podstawione wagony towarowe. Były wagony większe – na siedem rodzin i mniejsze na cztery. My dostaliśmy wagon mniejszy, za to liczne rodziny sąsiadów Dąbkowskich, Łosińskich. Razem było nas 32 osoby i nasze rzeczy, które mogliśmy uchwycić w tym popłochu. W wagonach były

Utracona młodość- Julian Żukowski


                            
  Utracona młodość- Julian Żukowski


Pochodzę z Wołynia. Urodziłem się 8 maja 1932 r. w Równem. Po ponownym wkroczeniu wojsk radzieckich w 1944 r. na Wołyń wprowadzono zarządzenia obowiązujące w ZSSR. Wynikało z nich między innymi to, że młodzież, która ukończyła 12 lat musi nauczyć się zawodu. Ponieważ miałem już 12 lat skierowano mnie do szkoły zawodowej do miasta Kostopol, odległego od Równego o 20 kilometrów. W szkole uczyłem się ciesielstwa i stolarstwa oraz języka rosyjskiego. Nauka nie trwała długo. Jesienią 1944 r. moją klasę w ilości 20 uczni wysłano do miasta Podporoże, położonego pomiędzy jeziorami Onega i Ładoga. Jeziora te łączyła rzeka Świr. Zakwaterowano nas w baraku. W jednym pomieszczeniu mieszkaliśmy w piątkę. Zamiast nauki skierowano nas do pracy. Otrzymaliśmy sprzęt: piły, siekiery i kilofy. Usuwaliśmy wszystko co rosło na poboczu rzeki Świr
w stronę górnego biegu. Przygotowywaliśmy teren pod budowę elektrowni wodnej. Praca była ciężka, ponad nasze młodzieńcze siły, a normę trzeba było

Tak to pamiętam- Maria Kozłowska



               
  Tak to pamiętam- Maria Kozłowska z domu Szagdaj


Dziś jest mi trudno obiektywnie ocenić odtworzone w pamięci przeżycia sprzed prawie 80-ciu lat, bowiem z czasem nawet dramatyczne sytuacje wydają się być oczywiste, zwłaszcza gdy mogę się w moim wieku cieszyć pełnią zdrowia i rodzinnym szczęściem. Jednakże ten właśnie wiek sprawił, że mam potrzebę podzielenia się z Wami – moi najbliżsi – relacją z mojego życia.

Każdy z nas ma w pamięci pewne wydarzenia z dzieciństwa i dla każdego z nas mają one wyjątkowe znaczenie, bo w pewnym sensie wyrokują o dalszym życiu: o podejmowanych decyzjach, o kontaktach z ludźmi i miejscu w świecie. Dlatego też nie miejcie mi za złe, jeżeli coś wyda Wam się mało obiektywne, bo nikomu nie można zarzucać, że przeżywa doświadczenia losu tak a nie inaczej. Każdy ma prawo do swoich uczuć, wrażeń… i pamięci. Moje dzieciństwo nie nasuwa typowych skojarzeń z pojęciami beztroski i poczucia bezpieczeństwa. Moje dzieciństwo było inne.

Sybiracka miłość silniejsza niż śmierć i rozstanie - Maria Miller

       

Sybiracka miłość silniejsza niż śmierć i rozstanie 
- Maria Miller-
                                 - reportaż Grażyny Wosińskiej -


fot. Grażyna Wosińska
Maria Miller, sybiraczka, ma łzy w oczach, gdy wspomina Antoniego, swoją miłość sprzed prawie siedemdziesięciu lat. Do dzisiaj przechowuje w albumie podarowany przez niego zasuszony kwiat.

Miłość przetrwa wszystkie przeciwności losu - przekonuje Maria Miller.


Maria Miller ma 85 lat i mieszka w Elblągu. Pochodzi z Rafajłowej koło Lwowa i Stanisławowa. Ta miejscowość znana jest z krzyża postawionego na pamiątkę wkroczenia 12 października 1914 roku żołnierzy polskich pod dowództwem Józefa Hallera. Jeszcze wtedy nie było pani Marii na świecie. Nie poznała czym była I wojna, ale okrucieństwo tej następnej doświadczyła aż nadto. Przed wojną dzieciństwo miała szczęśliwe. - Wydawało się, że tak będzie zawsze - wspomina. - We wrześniu 1939 roku wkroczyli Sowieci. W Nowy Rok 

Zniewolone dzieciństwo-Donat Poważyński


                                                                           
                 Zniewolone dzieciństwo-Donat Poważyński

Okres po drugiej wojny światowej, sprawił, że mieszkańcy tzw. Kresów Wschodnich mieszkają obecnie w różnych rejonach naszego kraju, a wśród nich są także mieszkańcy Słonima, miasta mojego dzieciństwa. Niewielu z ich za-pewne jeszcze dzisiaj pamięta, że Słonim leży w dolinie Szczary przy ujściu do niej Issy i zaliczany jest do najstarszych oraz sławnych miast kresowych ziem Rzeczpospolitej. Jego dzieje wypełnione były zróżnicowanymi etnicznie ple-mionami, walkami o prymat władzy, rozwojem i upadkami następującymi po zbrojnych najazdach. Z miastem związane są postaci najrozmaitszej maści – przedstawiciele rodów rycerskich, osoby świeckie i duchowne żyjące w okresie gdy czas miecza i walki był silnie powiązany z tą ziemią i miał ogromne znaczenie w jej rozwoju. Pojawiają się one w różnych sekwencjach bezpowrotnie minionych stuleci, nieraz z ostrością konturów, z których jedne czas wyostrzył, drugie skutecznie zatarł.

Wspomnienia- Pietrzak Danuta



                             Wspomnienia - Danuta Pietrzak
 
Nastał rok 1939, miesiąc wrzesień. Z Sowietami podpisaliśmy pakt onieagresji1, a oni 17 września przekroczyli wschodnią granicę. Złamali pakt, zadając cios od tyłu Polsce, która borykała się z najeźdźcą niemieckim. Ojciec wrócił ze służby i w szybkim tempie zaczął się pakować do drogi. Trochę bielizny, żywności. Wiedzieliśmy tylko tyle, że wraz z tajnymi aktami i z kolegą „po fachu” jad ą w stronę Litwy. Krótkie po żegnanie z mamą i z nami: „Nie martwcie się, szybko wrócę” i cicho wypowiedziane słowa „a może nie”. Wówczas miałam 15 lat, a brat Czarek – 11. Ojca już nie zobaczyliśmy.Został zamordowany przez sowietów w Miednoje 2 (obóz Ostaszków) między 5 a 7 kwietnia 1940 r. Stało się to tuż przed naszym wywiezieniem do Rosji. Jednak dowiedzieliśmy się o tym dopiero po powrocie do kraju. Wszystkie pisane w tym okresie listy do obozu w Ostaszkowie wracały z adnotacją „adresat wybył”. Od ojca dostaliśmy jedynie dwa listy, ostatni z lutego 1940 r. Przytoczę fragment wypowiedzi jednego z ocalałych, więźnia z Ostaszkowa: „Tak wlokły się beznadziejne dni, aż nadszedł dzień 4 kwietnia 1940 r. Tego dnia odszedł z obozu pierwszy transport – około 70 ludzi. Zaczęło się rozładowywanie obozu”.

POLAKIEM JESTEM! - Tadeusz Sasinowski


POLAKIEM JESTEM! - Tadeusz Sasinowski


- Polakiem jestem, więc wszystko , co polskie
Jest mojej naturze bliskie i drogie.
- Słowiańska mowa, pieśni proste, swojskie
I wiara w Ciebie, Wszechmogący Boże!
- Polakiem jestem- Matki - Polki synem,
Która miłości Ojczyzny uczyła,
- Choć dom swój, ziemski dawno opuściła-

Patriotyzm- Tadeusz Sasinowski





Patriotyzm- Tadeusz Sasinowski

- Patriotyzm, to wartość, co sercu jest droga,
Uczucie potężne i święte.
- Od Patrii - Ojczyzny wzięte, a od Boga
Wraz z życiem przez Naród poczęte.
- Patriotyzm, to miłość do ziemi ojczystej
I dobro najwyższej wartości.
- Patriotyzm - Rodzina o myśli najczystszej,
To pieśni radosnej wdzięczności.
- Patriotyzm- to słowo, co wznosi do czynu

Modlitwa w drodze na zesłanie - Halina Terlecka


Modlitwa w drodze na zesłanie - Halina Terlecka 


Chylę czoło przed Tobą w głębokiej pokorze
I nic mi Ciebie, Boże, odebrać nie zdoła…
Na brzeg świata rzucona będę Ciebie wołać
I mojej ufnej wiary sierp i młot nie zmoże!
Kłos jestem, z łanu żyta krasnym sierpem zżęty —
Obca dłoń chce mnie skruszyć i siać w ziemię czarną…
Przyrzekam Ci: nie wzejdę nawet trawką marną,