Na Dzień Matki- Roman Marchwicki
Moja Mamo, sybiraczko kochana! Zesłańczym życiem sterana. To Ty – pomimo trosk, chorób i głodu Marzyłaś, byśmy jeszcze za młodu Mogli wrócić w rodzinne strony i słuchać, jak kościelne dzwony W różne roku pory wzywają nas na nieszpory. Ale gdy pojawiła się ona, Przeklęta linia Curzona i stanęła na przeszkodzie, Prysnęły nasze marzenia o Wschodzie. Mamo droga! Gdy pracowałem w spiekocie A później przy kazachstańskim złocie, Wracając z szychty o głodzie Byłaś w stanie dać mi tylko zacierki na wodzie. Mamo moja droga! Gdy zmierzałem do boju Byłaś pełna niepokoju O mój los. Czy wrócę cało? Jak na kochanego syna przystało. Roniłaś łzy po kryjomu, Nie zwierzając się nikomu Ocierałaś je, cieknące strumieniem, Mając nadzieję, że wszystko się odmieni. Zanosiłaś do Boga żarliwe modły, By ten czas podły Nie trwał długo. Byśmy wrócili z zesłania i skończyły się nasze rozstania. Po powrocie do Kraju, po wojnie W ziemi śląskiej spoczęłaś pokornie Dla mnie – bohaterką jesteś tylko Ty Dziękuję Ci Mamo za te troski i łzy. A te biało-czerwone róże Niech Ci pachną w grobie jak najdłużej Obiecuję, że dopóki czas mój płynie Pamięć o Tobie nie zaginie. Kochana Mamo! Zapalając te znicze W skrytości liczę Ile mi jeszcze żyć dano.
Warszawa, 2010 r. |
|
|
|
|
|
|
|
|