W rocznicę deportacji- Tadeusz Witos
Usiądź Sybiraku, wygodnie w fotelu I powspominaj, mój ty drogi przyjacielu, Jak w mroźny luty przed wieloma laty Wieziono nas na Sybir, w łagry lub za kraty, Bez sądu i wyroku, daleko od kraju W odległe, śnieżne miejsca sowieckiego „raju”.
Tam pracowałeś ciężko o głodzie i chłodzie, Codziennie i bez przerwy przez dwanaście godzin. Kopałeś złoto, węgiel, rudę i kamienie, Rąbałeś las gdzieś w tajdze, w jakimś Jakszardenie, Spławiałeś drewno rzeką, rżnąłeś je w tartaku Na deski, bale, belki. Biedny Sybiraku -
Pracowałeś w kołchozach w polu, zwierząt chowie Od świtu aż do nocy, bez względu na zdrowie. Łowiłeś w stawach ryby, budynki stawiałeś Chociaż na budownictwie niewiele się znałeś. Układałeś przez tundrę kolejowe szlaki Cierpiąc głód, chłód, robactwo i przeróżne braki.
Słałeś gęsto trupem swych przemarszów drogi Z obozu do obozu, ledwie ciągnąc nogi. Gdy siły opuściły, wstać nie było mowy, „Strełok” skracał ci życie, strzelając w tył głowy, Lub dobijał bagnetem. Nie było pogrzebu, Ni grobu, ni tabliczki, ni znaku żadnego.
Kto spoczywa? Co zrobił? Świat walił się na Ciebie. Sam byłeś za swym losem, wciąż marząc o chlebie. Mimo ogromu nieszczęść, biedy, beznadziei, Nie zwątpiłeś, wierzyłeś i pełen nadziei Byłeś, że Polska będzie, że wrócisz do Kraju Wolnego, szczęśliwego, bez złych obyczajów, Więzień, łagrów lub zsyłek, tułaczej niedoli.
Słowem, tego wszystkiego, co dotąd nas boli. Wtem nagle „druzia”, którzy Polskę podzielili, Jak słusznie przypuszczałeś, za łby się chwycili. Runęły na Sowiety ogromne armady, Cofała się „Czerwona”, nie dając im rady. I pewnie by tę wojnę Rosjanie przegrali,
Gdyby nie pomoc USA. Dotąd wszechmocny Stalin Zaradzić nie potrafił. Zamilkł na dni siedem. Druh Hitler podle zdradził, on pozostał jeden. „Po radio” wezwał do walki w Rosiji obronie Cały naród radziecki. Odtąd we krwi tonie Coraz to większy obszar Azji i Europy.
Zda się, że świat cały zawojują szkopy. Bezdroża Rosji, śnieg, mróz oraz sroga zima - Tego ani sprzęt, transport ni Wermacht nie strzymał. „Blitz Krieg” zawiódł zupełnie. Przyszedł czas odwrotu, Wielkich bitew, okrążeń, lądowań, nalotów. I tak aż do Berlina. W bunkrze osaczeni -
Hitler skończył tragicznie, „Partengenossen” powieszeni. Tuż po ataku Niemców Sikorski i Stalin Mimo dawnych urazów znów się dogadali : Zwolnić wszystkich Polaków z łagrów, kryminałów, Zwrócić obywatelstwo polskie i wolność dla Kraju. Uzgodnili tworzenie oddziałów wojskowych.
Ty pierwszy się zgłosiłeś, jak zawsze gotowy Bic się, a nawet polec w obronie wolności Ręka w rękę z Ruskimi, choć tyle podłości Tu nas obu spotkało. Odtąd na południe Ciągną chłopcy do woja, choć i tam nie cudnie. Epidemie tyfusu, żółtaczki, czerwonki,
Sowieckie prowokacje, Stalina nagonki Na rząd polski w Londynie. Winna Polska była, Że w ruską wersję Katynia nigdy nie wierzyła, Że chciała dociec prawdy, wszak byli świadkowie, Że do jeńców w tył głowy strzelali Ruskowie. Brak żywności dla wojska, sprzętu, uzbrojenia,
Komplikowały życie, utrudniały ćwiczenia. Przez nie nastąpił wyjazd Drugiego Korpusu. Tyś nie zdążył wyjechać. Choroba tyfusu W tym Tobie przeszkodziła. Ja jechałem dalej, Przez Iran, Irak, Egipt do słonecznej Italii. Tam z Andersem walczyłem pod Monte Cassino,
Ty z Berlingiem krwawiłeś mocno pod Lenino. Lecz nasz krew, odwaga, bohaterstwo, blizny Nie od razu przyniosły wolność dla Ojczyzny. W Jałcie ja ukradła podle „Wielka Trójka”, Więc nie mogłeś powrócić do swego podwórka, Bo znalazło się ono w sowieckim władaniu.
Ja mimo to wróciłem, Tyś trwał na wygnaniu. I dopiero po latach, po śmierci Stalina - Mordercy milionów, swej żony i syna, Kiedy za Jelcyna Rosja się rozpadła, Gdy idea komuny mocno w świecie zbladła, Gdy w Watykanie Wojtyłę papieżem wybrano.
A on sam przyjął sobie Jana Pawła miano, Wtedy Jaruzelski wojenny stan wprowadził, A Lechu w Stoczni susem płot przesadził. Gdy runął mur berliński, a Ruscy przyznali, Że oni polskich oficerów za nic rozstrzelali, Gdy w kraju Partia główna przestała grac rolę
I osiągnięto kompromis przy „okrągłym stole”, Gdy „Solidarność” rządy wzięła w swoje ręce, Choć kryzys trwa i ludzie wciąż żyją w udręce - Ty wróciłeś zaledwie przed kilkoma laty, Nie zastając wśród żywych ni Mamy, ni Taty, Jednego Ci nie brakuje: swobody, wolności. Siądź zatem wygodnie przy ciastku i kawie By wspominać o wszystkim otwarcie, ciekawie...
|
|
|