Sybir nie jest nazwą geograficzną, jest nazwą, która mówi o czymś strasznym, jest symbolem represji w stosunku do narodu polskiego, symbolem rozlewu krwi i walki przeciwko okupantom, najeźdźcom. Sięgając pamięcią wstecz, już od końca XVI wieku.
Sybir źle kojarzy się kolejnym pokoleniom Polaków, stając się symbolem prześladowań, katorgi, ucisku, martyrologii, zniewolenia, świadectwem niszczenia polskiej państwowości i tłumienia niepodległościowych dążeń – najpierw przez carat rosyjski, a od II wojny światowej – przez totalitaryzm radziecki.
Sybir – to cierpienia setek tysięcy Polaków walczących z systemem, który nigdy nie miał poszanowania dla ludzkiej wolności i ludzkiej godności; systemem, który gwałcił prawo do samostanowienia i suwerenności.
Nazwa Sybiracy ma swój inny wymiar także dlatego, iż spora część zesłańców trafiła w inne rejony Rosji, które w żaden sposób Syberią nazwać nie można, np. do Kazachstanu.
My, Sybiracy mamy do spełnienia misję. Nie możemy dopuścić do zapomnienia tragedii represji polskiego narodu spowodowanych przez wschodniego sąsiada Związek Radziecki (ZSRR). Tylko w latach 1940 - 1942 około 1,7 milionów polskich obywateli zostało deportowanych z terenów wschodniej Polski do specjalnych obozów pracy na Syberii, w Kazachstanie i Azjatyckiej części Rosji. Około 120 000 z nich udało się uciec z miejsc zesłania przez Persję (dzisiejszy Iran) tworząc tzw. Armię Andersa.
Pewnie dziwnie to zabrzmi, ale represje w stosunku do ludzi, którzy zamieszkiwali wschodnią Polskę nie zakończyły się nawet po zakończeniu II wojny światowej.
Nie wolno było w życiorysie podawać, że się było na zsyłce, nie wolno było opowiadać o przeżyciach , a to bardzo bolało.
Dopiero po 1989 tym roku Sybiracy odreagowali swój ból po doznanych wieloletnich krzywdach i przelewali na papier swoje wspomnienia, swój żal i skargi. To sprawiło, że powstało wiele publikacji opisujących gehennę zesłańców.
Oto wypowiedzi młodych ludzi:
„..Sybirak" to osoba, która przeżyła podczas drugiej wojny, światowej zsyłkę w Związku Radzieckim. Sześcioletni, a często jeszcze dłuższy pobyt w Tajdze syberyjskiej lub na stepach Kazachstanu wyrył w psychice każdego z zesłańców swoje piętno, które pozostanie do końca życia. W chwili obecnej żyją tylko ci „Sybiracy”, którzy w latach 1940 tym i 1941-szym wywiezieni byli jako dzieci. Ich matki borykając się z nędzą, chłodem i chorobami w wielu wypadkach nie wróciły do Polski. A te, które przeżyły wróciły do kraju schorowane, niezdolne do pracy.
Dzieciom, które zbyt szybko musiały dorosnąć na zsyłce, było najciężej. Bez wykształcenia, bez zawodu, bez jakiejkolwiek perspektywy na przyszłość… Im pozostał żal za utraconą na zsyłce młodością i pogrzebanymi szansami na bardziej godne życie. By wejść w tryb normalnego życia, musiały otrząsnąć się z traumatycznych wspomnień, chociaż tak naprawdę ta trauma pozostanie do końca ich życia... Dla nich czas nie leczy ran…”.