Sybiracy są świadkami, w których głos należy się wsłuchiwać


       „Pamięć ocalała, bywa  jednak i tak,  
           że i Ona  potrzebuje ocalenia”. 
 
                 Barbara Janczura.
 
 
         10 lutego 1940 roku wywożono całe rodziny.
     
        13 kwietnia 1940 roku wywożono kobiety z dziećmi, ponieważ dwa dni wcześniej aresztowano mężów i ojców.

Czytając i słuchając wspomnień Sybiraków zauważyć można odmienność w opisach z dwóch powodów:

Najtragiczniejszy był los polskich sierot, które kierowano do sowieckich sierocińców tzw. dietdomami. Oprócz obowiązkowej nauki języka rosyjskiego, zmuszano je do różnych prac na rzecz tych domów, kierowano do ciężkich prac kołchozowych.

Bez rodziny, bez pomocy opiekunów czy tez znajomych ich życie, walka o przetrwanie, była z góry przegrana.
 
 

czwartek, 27 lipca 2017

Wspomnienia, wzruszenia, refleksje Sybiraków


                                                                             

                         ♦Wspomnienia, wzruszenia, refleksje Sybiraków♦

22 lipca 2017 roku czworo Sybiraków z Terenowego Koła w Lubaczowie wzięło udział w uroczystym i niestandardowym spotkaniu na Tymcach. 


Gospodarzem tego niecodziennego, a jakże pięknego spotkania była p. Maria Wałczyk, wdowa po Sybiraku Bolesławie Wałczyk wraz z córką i zięciem – Renatą i Mariuszem Żmij.

W spotkaniu wzięli udział p. Tadeusz Wałczyk z małżonką, p. Stanisława Antosz i siostra zakonna Irenea ( Leonia Wałczyk) oraz p. Teresa Mielnik z siostrzenicą Barbarą Janczurą.

Ze względu na stan zdrowia rodzeństwo – p. Tadeusz, p. Stanisława i siostra Irenea, już od trzech lat nie biorą udziału w spotkaniach opłatkowych. A to spotkanie było dla nich ogromnych przeżyciem. Wprawdzie losy wojenne rzuciły ich w inne strony - rodzina Wałczyków była w tajdze, natomiast p. Teresa Mielnik dzieciństwo i młodość spędziła w stepach Kazachstanu, to i tak wspólnym mianownikiem był głód, rozłąka, utrata bliskich, praca ponad siły dziecka. Mimo upływu lat Sybir siedzi w nich głęboko. Lata robią



czwartek, 20 lipca 2017

Podwojna-gora wysrodkowany tekst, dól z marginesem

Krzyk kamienia- Lech Galicki 
 
Ty

Znudzony Zagłady Wołyńskiej wspomnieniami
Krwią z białych ciał czerwonymi strumieniami płynącą
A nigdy ona nie zakrzepnie w bólu narodzin agonii
Kobietami, mężczyznami nieludzko w ich odczłowieczonych postaciach okaleczonych.
Na strzępy w których bez celu wspomnień szukać

Dziećmi jak kukiełki na płoty nabitymi

Dla zbrodniarzy zabawy i uciechy szatańskie

Kapłanami! Chrześcijanami! Z rozprutymi brzuchami brzemiennymi wciśniętymi

w nie zaduszonymi niemowlętami zachłyśniętymi w przerażeniu rodziców.

A to kamyk nienawiści pogromu Polaków wichurą bez krzty usprawiedliwienia.
Bo kto ukraińskich katów bronić się ośmieli?
Cienie z ich rodu w piekła stan upadłe tylko!

Ty Wspomnieniami Wołyńskiej Zagłady Znudzony
Już jesteś agonią w bólu mordowania narodzoną
Wrzucony ze śmiechem do płonącego kościoła
Gdy dookoła rozjuszone ujadanie
Oni bez dusz i sumienia
Wbijają ostrza nienawiści
W pustkę twojego współczucia krzycząc:
Ty!





 Aneks do Krzyku kamienia




 
W roku 2009 przeprowadziłem ponad dwieście indywidualnych rozmów z mieszkańcami jednego z Domów Pomocy Społecznej nazwanym „Domem Kombatanta”. Zapis opowieści świadków historii dokonywany był przeze mnie na dyktafonie, magnetofonie radiowym lub cyfrową kamerą wideo. Wszystkie materiały w stanie surowym miały być „przeniesione” na płyty DVD, które powinny zostać umieszczone w tzw. ”Izbie Pamięci”. Po dokonaniu nagrań nie miałem możliwości sprawdzania dalszego przebiegu procesu technicznego ani także usłyszenia oraz zobaczenia produktu finalnego, czyli usłyszenia lub zobaczenia mechanicznego zapisu przeprowadzonych rozmów. Tak postanowiono. Ja jednak pamiętam. Świadkowie historii, mieszkańcy Domu Kombatanta (w większości kobiety), osoby w starszym wieku, opowiadały mi po prostu historie swoich żywotów. Osoby, które przeżyły Rzez Wołyńską, a było ich niewiele, opisywały zdarzenia tak straszne i przekraczające ludzką wyobraźnię, że poruszone traumatycznymi wspomnieniami łkały, rozpaczliwie krzyczały, milkły, bo nie były w stanie przywoływać porażających obrazów strasznych, wyrafinowanych, barbarzyńskich, nieludzkich mordów dokonywanych na Polakach przez Ukraińców. Powtarzało się twierdzenie, że do czasu początku Zagłady Wołyńskiej małżeństwa, sąsiedzi mimo różnicy nacji żyli w powszedniej zgodzie. Potem, tak usłyszałem w wielu relacjach, mąż – Ukrainiec, w nagłym i niepojętym amoku mordował żonę, tylko dlatego, że była Polką. A przecież do tej pory żyli jak przykładna rodzina. To było cały czas niewytłumaczalne dla świadków historii z Wołynia, z którymi przed czterema laty rozmawiałem. O szczegółach masowych pogromów dokonanych na polskiej ludności w tym aneksie już nie napiszę. Czynią to historycy, fotografie ukazują grozę tamtych wydarzeń, Polacy budzą się ze snu nakazanego zapomnienia i niewiedzy o tragicznej i bohaterskiej przeszłości swojego narodu. Na koniec moje wspomnienie – refleksja. Gdy wstrząśnięty, po przeprowadzonych rozmowach ze świadkami historii Wołyńskiej Apokalipsy, opowiadałem o tym co usłyszałem innym ludziom, Polakom przecież – byli tacy, którzy odrzucali tę prawdę lub nie wykazywali zainteresowania Wołyńską Rzezią. A przecież na Wołyniu kamienie krzyczą, iż zdarzyło się tam coś tak nieludzkiego, że kto o tym zapomni, serca nie ma, lecz głaz.